czwartek, 25 czerwca 2015

Papo & Yo


Bardzo przykro jest oceniać „Papo & Yo”. Przykro, bo mamy tu do czynienia z genialną metaforą zespoloną – niestety – z kiepską i nudnawą rozgrywką. Przedstawienie relacji dziecko – brutalny ojciec alkoholik potrafi wzruszyć swą prostotą. Główny bohater, Quico, przeprowadza przez świat gry potwora, który z jednej strony jest jak głupie, duże zwierzę, co tylko by jadło i spało (można ewentualnie zmusić je do odrzucania nam piłki), i któremu trzeba ustawicznie torować drogę i prowadzić za sobą, a z drugiej, po zjedzeniu żab, które symbolizują picie, nieszkodliwy olbrzym zmienia się w płonącą ogniem bestię, która usiłuje rozszarpać swego syna na kawałki. Bardzo podoba mi się subtelne przesłanie prostej fabuły – z biegiem czasu chłopiec jest coraz bardziej obdzierany z odzieży, a w końcu jego skóra pokrywa się niby magicznymi znakami upodobniającymi go z jednej strony do kościotrupa, z drugiej do szamana, który stara się uleczyć potwora i pozbawić go agresji. Również sceneria gry – slumsy gorącego kraju – to małe dziełko sztuki: zachowują całą swą charakterystykę biedy i stłoczenia, a jednocześnie są krainą magiczną i piękną w swej surowości i prostocie.

Rozgrywka polega na rozwiązywaniu prostych łamigłówek – pokręcamy magicznymi pokrętłami, by stworzyć schody, ustawiamy klocki na wskazanych miejscach, by przywołać lewitujące domy, po których skaczemy, wkładamy żaby do odpowiednich rur, by otworzyć przejście… Zagadki są momentami żenująco proste i nie wynagradzają nam trudu latania od jednego pokrętła do drugiego. Trudu zwiększanego przez problemy z mechaniką, jaką są na przykład niewygodne, dość ciężkie do wyczucia skoki postaci, która na domiar złego nie potrafi schwytać się krawędzi. Do tego potwór potrafi zablokować się na amen (u mnie nawet w powietrzu!), co wymusza restart gry. Ogólnie człowiek cieszy się, że gra jest krótka, bo – poza przejmującym aspektem fabularnym – nie dostarcza ona wytrawnemu graczowi ani wyzwań, ani poczucia zadowolenia z rozwiązanych problemów.

Mogłam zagrać w „Papo & Yo” dzięki abonamentowi w PS+. Jeżeli go nie macie, bardzo trudno mi polecić Wam osobny zakup tego tytułu. Świetny pomysł, lecz gra bardzo słaba.


Ocena: 5=/10