wtorek, 12 lipca 2011

A Vampyre Story



Mona jest prawdziwym wampirem – tzn. żywym trupem, który nie znosi światła, wody i czosnku, i który – na szczęście – nie błyszczy i nie jest wegetarianinem. O jej przygodach opowiada właśnie „A Vampyre Story”.

Pierwsze minuty gry przyniosły trzy spostrzeżenia: niewygodny interfejs, kiepski humor i ogólnie niedopracowanie produktu.

Po odnalezieniu przedmiotu, z którym może zajść interakcja, wciskamy lewy przycisk myszy, wywołując menu w kształcie krzyża (krzyż... gra o wampirach... hahaha... bueeee...), które odsłania cztery dostępne opcje: „dotknij” (zabierz, działaj), „rozmawiaj”, „patrz” (zbadaj), „zmiana w nietoperza” (niezbędne, by dostać się w niektóre miejsca). Prawy przycisk wywołuje ekwipunek w kształcie trumny, który opuszczamy nie kliknięciem a  przesunięciem myszy w dowolny róg ekranu. Myszka, niestety, porusza się dość niemrawo po całym tym interfejsie (a gra nie ma opcji ustawiania czułości). Co gorsza - wskaźnik często potrzebuje chwili, by się odnaleźć i zacząć reagować na daną rzecz. Zdarzyło się nawet, że gra potraktowała strzałkę służącą do przeglądania ekwipunku za... przedmiot! (ostrzegając, że nie da się go połączyć z drugim przedmiotem).

Innym drażniącym detalem jest fakt, że na skutek niedopracowania dany przedmiot możemy wziąć... wielokrotnie, ponieważ gra widzi miejsce, w którym on się znajdował, jako sam przedmiot. Możemy więc na ten przykład zapchać ekwipunek jedną jedyną buteleczką perfum , co zmusiło mnie do częstego zapisywania i wgrywania stanu gry, gdy omsknął mi się palec (bałam się zakłóceń spowodowanych przez podobny błąd). Spowodowało to, że gubiłam się na początku gry – gdy dałam szczurom orzeszki, a nie zniknęły one z ekwipunku, wzięłam to za błąd, a nie za rzecz przewidzianą przez twórców. Problemy te połączone z powolnym poruszaniem się postaci, ślamazarnym przemieszczeniem się z miejsca w miejsce, zapętlaniem się większości filmików, „przemieszczeniem” miejsc aktywnych (znajdują się często obok faktycznych miejsc/przedmiotów, które widzimy), nużącą muzyką i smętnym humorem nienajwyższych lotów (typu: rozmowa z ptakiem o... tym, co ptaki robią w pobliżu posągów, czy też dowcip związany z maszyną tortur do miażdżenia jąder), męczyły mnie i frustrowały (niektóre osoby skarżą się ponadto na inne bugi związane z grafiką i animacją).

Dobre są za to tabulator i spacja – dwa klawisze, które mogą oszczędzić nieco nerwów. Tabulator obnaży nam wszystkie możliwe miejsca do zbadania w danej lokacji, natomiast spacja służy nam do pomijania filmików , dialogów i – co najważniejsze – pomijania animacji przemieszczającej się postaci. Zamiast czekać aż powolna wampirzyca łaskawie przesunie się na drugi koniec pomieszczenia, wskazujemy jej miejsce, klikamy spację, i już ją tam mamy.

Przyznam, że momentami miałam ochotę wystawić grze wyższą ocenę, ale ilekroć nachodziła mnie taka myśl, zaraz pojawiał się kolejny bug albo jakiś żenujący dowcip, który skutecznie odwodził mnie od tego pomysłu.

Ogółem rzecz ujmując – „A Vampyre Story” to klasyczna przygodówka, którą pogrążają liczne niedoróbki, bugi i kiepski, momentami wręcz wulgarny humor. Pozycja wyłącznie dla zagorzałych fanów gatunku.

Zalety:
- miłe dla oka scenerie
- całkiem sympatyczna główna bohaterka

Wady:
- niedoróbki, bugi, problemy z grafiką, animacją i odtwarzaniem filmików
- humor i dialogi

Ocena: 5/10

Oby druga część była lepsza, a przynajmniej bardziej dopracowana technicznie!