poniedziałek, 28 lutego 2011

World of Goo



Próba opisu „World of Goo” może odstraszyć tych, którzy nie mieli z nią nigdy styczności – używanie rozciągliwych, żyjących kulek do budowania konstrukcji, w których zasadniczą rolę odgrywają siła ciążenia i grawitacja (im wyższa wieża, tym trudniej o stabilność), nie brzmi zbyt zachęcająco. Przyznam, że ja sama najpewniej nie zainteresowałabym się tym tytułem (odstraszały mnie właśnie opisy), gdyby nie to, że znalazł się on na płycie, którą dodano do pewnej gazety. Ku mojemu zdziwieniu, „World of Goo” okazało się produkcją niezwykle przystępną, wciągającą i – dzięki specyficznej oprawie – intrygującą.

Oprawa jest... interesująca. Osobiście nie przypadła mi zbytnio do gustu, ale doceniam twórców za oryginalną koncepcję, która na długo zapada w pamięć, również dzięki świetnie dobranej ścieżce dźwiękowej (jeden z motywów muzycznych niezmiennie przywodził mi na myśl najlepsze kompozycje z „Final Fantasy 8”). To trzeba przyznać – „World of Goo” robi wrażenie!

Fizyka gry jest dopracowana, rozgrywka banalna w swej prostocie, a kolejne poziomy (poza jednym wyjątkiem) bardzo logicznie skonstruowane.

To bardzo dobra, choć niezbyt długa gra.

Ocena: 8/10

sobota, 26 lutego 2011

Fallout 3


Niniejszą recenzję przygotował Psycho-Mantis.


Seria Fallout to znakomity turowy RPG który poszczycić się może futurystyczną, post apokaliptyczną wizją świata z perspektywy tego jak przyszłość widzieli ludzie w latach 50tych. Zatem roboty wyręczające ludzi, broń energetyczna i oczywiście wszystko napędzane tanią energią atomową to chleb powszedni.

Oryginalne fallouty były bardzo klasycznym RPG z izomerycznym widokiem świata. Bethesda, która to pracowała nad kontynuacją serii, postanowiła przenieść świat w pełne 3D, klasyczną turówkę zmienić na rzecz action RPG (dokładnie na „first person role playing” – dop. S.P.). Ortodoksyjni fani serii skreśli ten tytuł już na starcie, wieszcząc rychły upadek. Jak się okazało, niesłusznie! Fallout 3 to jedno z najlepszych resetów serii w historii gier video.

Naszą przygodę zaczynamy wraz z narodzinami głównego bohatera, któremu możemy wybrać płeć, imię oraz przyszły wygląd. Prosty edytor postaci pozwala dowolnie modelować twarz - co prawda mało się to przydaje w grze, bo to FPS, ale taka możliwość jest. Następnie do dyspozycji mamy kilka krótkich epizodów z życia, gdy nasz bohater ma kilka latek: wybieramy mu atrybuty S.P.E.C.I.AL. które maja wpływ na dalszą rozgrywkę. Są to takie cechy jak: wytrzymałość, inteligencja, percepcja i tak dalej. Czyli wszystko to, co dobrze znamy z poprzednich części.

Życie i dorastanie to jedynie wstęp, cała zabawa zaczyna się w momencie, gdy uciekamy z Vaultu (krypty, w której się urodziliśmy), by odnaleźć naszego zaginionego ojca. W tym miejscu jesteśmy świadkami jednej z lepszych scen w historii gier video. Po całym życiu spędzonym w podziemnym Vaulcie, wychodzimy na powierzchnię, gdzie nasze oczy przyzwyczajają się do naturalnego świata, a przed nami staje otworem widok wypalonej ziemi, pełnej wraków i resztek dawnej cywilizacji, rozciągającej się aż po horyzont.

Przyjdzie nam zwiedzić całkiem duży obszar Waszyngtonu, jak i stołecznych pustkowi okalających stolicę. Świat przedstawiony został bardzo realistycznie! Sama stolica to spore miasto podzielone sprytnie na sekcje, do których docieramy ocalałymi tunelami metra. Cały okoliczny świat pełen jest mniejszych miasteczek, zakładów, hoteli, infrastruktury, jak: bocznice, stacje metra, sklepy, restauracje, osiedla, bazy wojskowe, stacje radarowe, czy torowiska, autostrady, obozy piknikowe i atrakcje turystyczne! Cały świat został zmieciony atomowym uderzeniem, a my zwiedzamy jego ruiny. Świat Fallouta 3 jest bardzo złożony i pełen dramatycznych historii z przed jak i z czasu wojny, także z życia po atomowej zagładzie. Cały świat jest szarobury - buduje to niesamowity klimat, smak popiołu aż czuć w ustach. Graficy jak i projektanci Bethesdy odwalili kawał solidnej roboty! Na swojej drodze znajdziemy wiele już kultowych miejsc, jak Paradise Falls – siedzibę łowców niewolników umieszczoną w byłym centrum handlowym, czy Rivet City – miasto lotniskowiec. Oś fabularna jest prosta i nie każdemu może przypaść do gustu, gdyż zwykłe poszukiwanie ojca zmienia się w tytaniczne starcie z siłami Enklawy – organizacji, która chce wprowadzić nowy totalitarny porządek świata, oraz prawdziwą epicką bitwę o przyszłość ludzkości. Wątek fabularny nie jest też zbyt długi, niemniej wciągający. Cała moc tej pozycji to swobodne zwiedzanie tego ponurego świata. A  jest to niezwykle wciągające zadanie – nawet na kilkaset godzin! Każdy budynek, stacja metra, ruiny, czy nawet właz kanalizacyjny niesie ze sobą jakąś dramatyczną historię.

Za przykład niech posłużą dramatyczne nagrania nauczycieli którzy przetrwali z grupą uczniów atomowy holocaust, który zastał ich podczas zwiedzania miejscowych jaskiń. Odsłuchując kolejne nagrania, stajemy się świadkami bezradności, przerażenia i kolejnych prób uzyskania jakieś pomocy z zewnątrz, która nigdy nie nadeszła. Nagrania te tłumaczą także pojawienie się dość specyficznej społeczności, która obecnie zamieszkuje jaskinie. Na swojej drodze napotkamy wiele smutnych historii ludzi, którzy walczyli o żywność, szukając jej w ruinach, ludzi, którzy popełnili samobójstwo z beznadziei, czy dramatyczne nagrania tych, którzy nagrywają bezpośrednio, widząc tworzące się grzyby atomowe, a także relacje nieszczęśników bezsilnie walczących z chorobą popromienną w obozach dla ocalałych. Spotkamy skutki linczu na osobach chińskiego pochodzenia (według fabuły wielką wojnę wywołały Chiny – dop. S.P.), a także bezradność ocalałych służb mundurowych, które wielokrotnie zmuszone były otworzyć ogień do tłumu. Zwiedzając okazałe szczątki cywilizacji poznamy jej prawdziwe, ukryte za wspaniałymi fasadami oblicze. Głód, bieda, bezrobocie, terroryzm, zabójstwa, szerzące się chamstwo, głupota, nienawiść, wyzysk, nielegalne interesy, działania wrogich agentów, brutalne praktyki wielkich koncernów... Poznamy także bliżej przyczyny wielkiej atomowej wojny.  Przyjrzymy się tajnym projektom wojskowym i bezwzględności ówczesnego świata, przed nami zostanie postawionych wiele moralnych wyborów, przy których człowiek musi się naprawdę zastanowić, bo to, co wydaje się najlepszym wyjściem, może mieć zupełnie inne skutki  w przyszłości. Na tym polu F3 to prawdziwa perła! By ją docenić trzeba udać się na wielogodzinne obcowanie ze stołecznymi pustkowiami – warto!

Do wykonania mamy także kilka pobocznych questów - ich liczba nie jest imponująca, ale w pełni rekompensuje to fakt, iż są to prawdziwe pełne zadania, składające się z kilku etapów. Każdy quest możemy rozwiązać na kilka sposób, otrzymując rozmaite nagrody i korzyści, a nasze decyzje mają konkretny wpływ na ludzi i miejsca. Wszystko zależy od tego, jaką postacią gramy: jeśli będziemy źli, otworzą się przed nami kryminaliści  i najgorsze męty pustkowi, jeśli dobrzy, zyskamy, szacunek, renomę i pomoc. Warto grać z dobrą Karmą -  gra jest o wiele bardziej dopracowana, questy stają się ciekawsze i mamy o wiele więcej możliwości. Tryb złej karmy jest, co tu ukrywać, zrobiony po łebkach.

Oprócz Karmy, naszą postać cechują Perki i skille. Pierwsze są nagrodami za niektóre zadania czy kolejne levele doświadczenia. Zwiększają udźwig, umiejętności, posługiwanie się bronią, odporność. Pozwalają zrobić z naszej postaci cichego zabójcę, świetnego strzelca, albo mówcę. Wybierając odpowiednie Perki, możemy zyskać dostęp do nowych linii dialogowych, co powoli zupełnie inaczej rozwiązać questy. Lista jest ogromna, ich dostępność zależy od atrybutów S.P.E.C.I.A.L. i skilli. Liczba cech  definiuje poziom umiejętności jak medycyna, spicz, posługiwanie się bronią, techniką itd. Awansując na kolejne levele, dostajemy do rozdysponowania kolejne punkty, a ich ilość jest zależna od niektórych cech S.P.E.C.I.A.L – jak widać światem fallota kieruje wiele zależności i zbudowanie odpowiedniej postaci zajmuje sporo czasu i wymaga dobrego planowania. Co ciekawe, da się zbudować postać mającą wszystkie cechy S.P.E.C.I.A.L na 10. poziomie i skille na 100% ! Wymaga to jednak wysiłku, planowania i czasu.

Niestety, ten wspaniały świat ma poważną wadę, jakim jest zamknięte zakończenie. Po wykonaniu ostatniego questa fabularnego kończy się gra i żeby jeszcze pochodzić po świecie, należy zostawić sobie uprzednio zapisany save. Jest to olbrzymi błąd, gdyż cała moc gry to nieskrępowane penetrowanie  pustkowi. Twórcy wysłuchali jednak narzekań graczy i stworzyli świetny dodatek: Broken Steel, który zmienia nieco zakończenie, dodając jeszcze kilka wspaniałych i udanych questów do linii fabularnej, pozostawiając przy tym otwarte zakończenie z pełnym freeroamingiem! Warto więc od razu po zainstalowaniu gry, ściągnąć ów dodatek, jest tego wart!

Graficznie gra prezentuje się bardzo dobrze, klimat lat 50 świetnie kontrastuje z futurystyczną wizją przyszłości. Sam gameplay jest fantastyczny: do dyspozycji mamy wiele rodzajów pancerzy i broni, wliczając w to ręczną wyrzutnię bomb atomowych; na naszej drodze stanie wielu różnorodnych przeciwników, a my, mimo iż świat wydaje się szarobury i jednolity, zwiedzimy ogrom różnorodnych miejscówek.


Niestety, w tej beczce miodu znajduje się jedna dość solidna łyżka dziegciu. Chodzi o optymalizację gry, która lubi chrupnąć, a w szczególności się zawiesić. Mimo wielu patchy tego problemu nie udało się wyeliminować. Na szczęście, nie jest to ciągnące się pasmo zwiech, niemniej na te minimum 100h, które trzeba poświecić, by choć liznąć złożony świat Fallouta 3, te kilkanaście razy może się  przytrafić. Innym problemem jest tak zwana martwa strefa. Potrafi przytrafić się jakiś błąd który pojawi się w danej lokalizacji i niestety to już jej koniec - ilekroć odwiedzimy ten rejon gra wyłapie crasha. Ratunkiem jest możliwość saveowania w dowolnym momencie gry i tyle razy, ile potrzebujemy. Oznacza, to, że co quest czy kilka godzin spędzonych na pustkowiach, warto robić sobie zapis bezpieczeństwa, by w razie czego nie stracić zbyt wiele postępów w grze i móc spokojnie wrócić do wcześniejszego zapisu. Brzmi to wszystko groźnie, ale w praktyce może nawet się nie zdarzyć. Mnie niestety martwa strefa się przydarzyła, ale liczne save pozwoliły przebrnąć przez ten problem.

Fallout 3 to wspaniała epicka opowieść w futurystycznej post apokaliptycznej wizji z lat 50. Istna perełka i niezwykle prawdziwy, dopracowany świat oferujący masę dobrej zabawy. Gorąco polecam!



Plusy:
+ złożony, dopracowany i bardzo realistyczny świat
+ elementy RPG
+ klimat
+ grafika
+ questy
+ bronie
+ przeciwnicy
+ ludzkie historie


Minusy:
- pojawiające się problemy z optymalizacją gry.

Ocena: 10/10

niedziela, 20 lutego 2011

Ocean Quest




„Ocean Quest” to darmowa gra z gatunku „match 3” (czyli połącz 3 lub więcej identycznych elementów w celu ich usunięcia). W przeciwieństwie jednak do takich gier jak „Around the world in 80 days”, „Marine Puzzle”, czy choćby „Puzzle Quest”, tutaj nie mamy do czynienia ze statycznymi planszami, na których musimy zamieniać dane elementy miejscami, lecz ruchome szeregi wielokolorowych kul przesuwanych przez pchające je roboty, które usiłują zepchnąć je do dziur na końcu każdego szlaku zbudowanego z szyn. Naszym celem jest więc zlikwidowanie wszystkich kul, zanim ich łańcuch trafi do takiej dziury. Czynimy to wstrzeliwując kule określonego koloru w ów niezmiennie poruszający się sznur kul.

Nie jest to wcale proste. Nie dość, że kule przemieszczają się całkiem szybko, to jeszcze musimy sobie po wielokroć radzić z kilkoma niezależnymi łańcuchami naraz (pchanymi przez oddzielne roboty) podążającymi do kilku różnych dziur na planszy. Przeszkadzają ryby pływające dokoła i przesłaniające widok, a także sam układ szyn, po których toczą się kule – czasami kule z drugiego łańcucha przesłaniają dostęp do tego sznura kul, który znajduje się równolegle do nich, uniemożliwiając nam jakiekolwiek na nich działanie. Refleks odgrywa tu kluczową rolę.

Od strony audiowizualnej gra prezentuje się bardzo dobrze. Otoczenie jest całkiem przyjemne dla oka, a animacje są płynne. Co prawda ciągle odgrywana jest ta sama melodyjka, ale nie jest ona irytująca, a zważywszy na to, że gry tego rodzaju przeznaczone są raczej na krótkie sesje w ramach przerwy w pracy, nie jest to szczególnie uciążliwa wada.

Ocena: 7+/10

sobota, 12 lutego 2011

Dead Space 2



Niniejszą opinię przygotował Psycho-Mantis.


Necromorphy powracają, tym razem opanowują i masakrują mieszkańców stacji Tytan – kosmicznego miasta.  Powraca także Isaac, znany nam z pierwszej części technik, który ostatnie 3 lata spędził w „wariatkowie” na rzeczonej stacji.

Po szumnych zapowiedziach twórców o wspaniałej kosmicznej metropolii, gracze wiele oczekiwali w kwestii designu poziomów. Fakt Miasto jest ogromne i okazałe! A przynajmniej na takie wygląda, gdy patrzy się na nie zza szyby...

Niestety, ale najciekawsze miejscówki, jak kościół sekty unitologicznej czy przedszkole zostały już ukazane w trailerach. Gra nie oferuje w tej materii nic ciekawszego... Co gorsza, zwiedzamy głównie korytarze serwisowe i pokoje techniczne. Obiecane galerie handlowe są, to fakt, ale nazwać je raczej trzeba galeryjkami, a właściwie... korytarzami z witrynami. Żadnego sklepu nie zwiedzamy. Szumnie zapowiadane blokowiska to tak naprawdę korytarze z drzwiami w których nie za wiele można zobaczyć z kosmicznego życia miasta. Każdy, kto liczył na nieco futurystyczne miasto, musi się zadowolić widokami  niezwykle podobnymi do tych ze znanego z pierwszej części statku Ishimura.

Znacznie lepiej wypada gameplay -  Isaac ma nowe umiejętności, jak hackowanie zamków: cała zabawa polega na krótkiej i łatwej  grze w znajdywanie niebieskiego koloru w celu obejścia zabezpieczeń. Wypada to przyjemnie, ale dlaczego Isaac nie potrafi obrobić w ten sposób sklepu, tylko uczciwie (podczas walki o życie!) ciuła na każdą apteczkę i grzecznie za nią płaci?

Szeregi necromorphów poszerzyły się: tym razem spotkamy wiele nowych odmian, o wiele szybszych, mocniejszych i paskudniejszych niż w części pierwszej. Niestety, dużo mniej różnorodnie prezentuje się sekcja mini bossów: tych jest niewielu i nie są tak atrakcyjni, jak w pierwszej części. Dużą niespodzianką są także zmutowane i skrzeczące dzieci, które w dużych grupach rzucają się na nas, by wgryźć się nam w kark. Jeszcze większą niespodzianką są  niemowlęta! Jest to prawdziwa ciekawostka w świecie gier - do niedawna cenzura nie chciała słyszeć o demonicznych dzieciach (co najwyżej o potworach dzieciopodobnych – S.P.), tu mamy okazję eksterminować całe przedszkole i podstawówkę w jednym!

A jest czym! Są wszystkie dobrze nam znane narzędzia z poprzedniej części plus kilka nowości. Jak zwykle prym wiodą urządzenia górnicze i serwisowe jak: nitownica czy broń przypominająca harpun, wbijająca w przeciwnika długi trzpień. Znajdziemy też jednak rasowe bronie: stawiacz min czy karabin snajperski to potężny oręż. Zmodyfikowano także kombinezon. Tym razem nie ulepszamy jego samego, a znajdujemy coraz to lepsze modele. Kombinezon technika czy strażnika występują w różnych wariantach i mają różne atrybuty. Różnią się pojemnością kieszeni na ekwipunek, mocą pancerza, czy unikalną zdolnością jak rabat w sklepie czy szybsze hackowanie.  Ciekawostką jest, że konsola wykryje, czy mamy DS Ignition (płatny dodatek do gry właściwej – dop. S.P.) i nagrodzi nas za to specjalną bronią i kombinezonem. Także wersja kolekcjonerska posiadała własne dodatkowe  zabawki.

Nowością są też rakietowe buty. W próżni i przy zerowej grawitacji możemy swobodnie latać. Jest to wspaniałe rozwiązanie dające sporo frajdy. Inna nowa opcja to możliwość wycofania za 5.000 kredytów użytych węzłów mocy i przeniesienia ich do innej broni.

Niestety, gra nie jest zbyt długa – 7 godzin na trudny poziom rozgrywki to niezbyt dużo. Poronionym pomysłem jest też tryb Hardcore, w którym wykorzystać możemy ledwie 3 sejwy (!!!), a po każdym zgonie zaczynamy od tego ostatniego właśnie. Rezultat? – Frustracja. Gra podzielona jest na liczne segmenty, gdzie co chwila coś może nas zmiażdżyć, rozmazać albo wyssać w próżnię, co oznacza, że cały odcinek sięgający kilkunastu poziomów może pójść na marne.

Gra zawiera też tryb multiplayer – wbrew pozorom naprawdę dobry! Niestety, twórcy bali się chyba zrobić go „na poważnie”, przez co do dyspozycji mamy ledwie jeden tryb dla 8 graczy polegający na wykonywaniu zadań. Grupa ludzi zakuta w RIGi i uzbrojona po zęby musi przebić się i wypełnić szereg celów. 4 graczy wciela się w necromorphy i ma w tym im przeszkodzić. Zabawa potworami jest fantastyczna, niestety balans został fatalnie wyważony. Ludzie dysponują dużą siłą ognia i z przeciwników robią miazgę, niemniej na wypełnienie poszczególnych zadań mają niewiele czasu, co oznacza, że aby wykonać cele misji muszą cały czas  napierać  do przodu. A gracze wolą nabijać licznik fragów które wpadają hurtem. Necromorphy są bardzo słabe, niemniej mogą wyłazić z każdego otworu wentylacyjnego, co oznacza masę respawnów, także za plecami ludzi. Dysponują także specjalnymi atakami i umiejętnościami, jak plucie kwasem czy chodzenie po suficie. Mogą także złapać przeciwnika w uścisk. Niemniej pełnego pasku zdrowia nie jest w stanie on zabrać, co w zasadzie działa jako spowalniacz, by gracz innym necromorphem dobił petenta. Oczywiście, inny gracz może odstrzelić potwora i uratować kompana.

Jest to taki dziwny tryb, w którym paradoksalne o wiele silniejsi ludzie nie są w stanie wykonać celów misji, zatem skupiają się na dorobku punktowym do awansu. Tymczasem o wiele słabsze necromorphy, które giną całymi batalionami, zaliczając niewiele zabójstw, wygrywają każdą rundę. Niemniej tryb ten ma potencjał - oby twórcy wyciągnęli wnioski  z tej lekcji i w DS3, mam nadzieję, ujrzymy już pełnoprawny multiplayer.

Reasumując - gameplay stoi na wysokim poziomie, gra jest wciągająca, niemniej mam nieodparte wrażenie, że to jakieś DLC („download content”, czyli „dodatki” – dop. S.P.) do części pierwszej. Multiplayer jest dobry, ma potencjał, a bieganie necromorphem jest fajne, jednak fatalny balans drużyn i (nie wiedzieć czemu) tylko jeden tryb zabawy nie pozwalają na dłuższą przygodę.

Tak czy inaczej gra jest warta zagrania.

(I znów ja od siebie dodam, że oprawa audiowizualna jest świetna, bardzo dobre sterowanie zostało jeszcze usprawnione, a ruchy i animacje upłynnione – dop. S.P.)

Plusy:
+ bronie/pancerze
+ klimat
+ gameplay
+ redysponowanie węzłów mocy
+ przeciwnicy
+ rakietowe buty
+ hackowanie
+ oprawa audiowizualna

Minusy:
- tryb hardcore
- monotonne lokacje
- schematyczność
- niedopracowany multiplayer
- niezbyt wciągająca fabuła

Ocena: 8/10

piątek, 11 lutego 2011

Dead Space


Niniejszą opinię przygotował Psycho-Mantis.


"Dead Space" stanowił swoisty powiew świeżości w świecie shooterów. Niezbyt wiele mamy gier dziejących się w kosmosie, w dodatku będących połączeniem strzelanki i horroru. Mimo iż gra korzysta głównie z wypróbowanych, przestarzałych i najprostszych chwytów (straszenie z zaskoczenia), to jednak robi to bardzo dobrze -  klimat jest gęsty, a włos nieraz może zjeżyć się na głowie.

Fabuła nie jest zbyt skomplikowana (ani zbyt oryginalna – dop. S.P.), jednak do krojenia necromorphów, czyli naszych przeciwników – potworów ze zmutowanych ludzkich ciał -  nie potrzeba wszak zbyt wielu powodów. Monstra są rozmaite, krwiożercze i agresywne, najlepszym zaś sposobem na ich eksterminację jest... obcinanie im kończyn. Do dyspozycji mamy szereg... narzędzi. Dosłownie – Ishimura (nasze zawieszone w głębinach kosmosu miejsce akcji – dop. S.P.) to statek górniczy , nie wojenny. Zatem pod ręką mamy tak nowoczesne i futurystyczne przyrządy jak: piła plazmowa, piła dyskowa, młot uderzeniowy czy stykowy. W sam raz do siermiężnych operacji chirurgicznych. Nie zabraknie też  dwóch prawdziwych broni: miotacza ognia i karabinu pulsacyjnego. Niemniej królować będą narzędzia - broń została przewidziana do rażenia przeciwnika, a nie jego siekania, zatem zabicie necromorpha, którego słabym punktem są kończyny, wymaga sporej ilości amunicji. Do dyspozycji mamy też  nowoczesny RIG (kombinezon), który to będziemy ulepszać znalezionymi na statku schematami. Dodatkowo nasze zdolności stazy (spowolnienie i telekineza), jak i cały ekwipunek, możemy ulepszać tak zwanymi węzłami mocy, korzystając  ze specjalnych miejsc warsztatowych – możemy zwiększać moc, pojemność, czy opancerzenie. Ishimura posiada tez pokładowe sklepy, gdzie za uzbierane kredyty dane jest nam wspomóc się zakupem apteczek, amunicji i nowych broni.

Poruszać się będziemy głównie po ciasnych, ciemnych korytarzach (jak to w kosmicznych horrorach – dop. S.P.), jednak rozgrywka jest bardzo różnorodna. Zwiedzimy wiele odmiennych części statku: od stacji górniczej, medycznej, sekcji produkcji tlenu, po mostek i doki. Oczyszczanie korytarzy z plugawych wrogów uatrakcyjnia mnogość  i różnorodność mini bossów słusznych rozmiarów, a także możliwość poruszania się w kosmicznej próżni.

Na wyróżnienie zasługuje bardzo prosty finalny boss. Jest to bardzo dobre rozwiązanie - nie ma bowiem nic gorszego, niż utknąć na ostatnim przeciwniku w grze. Tu cała zabawa polega na krojeniu wszelkich plugastw – stresu przysparzać ma nam mroczny klimat gry, a nie jej trudność.

Dead Space to bardzo ciekawy survival horror TPS. Dopracowany, wciągający i dający masę radochy z nieskrępowanej eksterminacji kosmicznego pomiotu.

(S.P.: Ja dodam od siebie, że oprawa audiowizualna, animacja i sterowanie stoją na najwyższym poziomie, co znacząco wpływa na ocenę tej produkcji).

Plusy:
+ świetny klimat
+ rozgrywka
+ przeciwnicy
+ bronie
+ balans trudności
+ oprawa i sterowanie

Minusy:
- niedosyt misji w próżni
- mało oryginalna fabuła

Ocena: 9/10