środa, 13 listopada 2013

Final Fantasy VI


Wersja z PSN.


Graczom, dla których typowy erpeg to samograj pokroju FFXIII-2, klasyki takie jak FFVI mogą wydać się zbyt trudne. Mamy tu istne zatrzęsienie losowych walk, zginąć można niemal na każdym kroku (szczególnie uciążliwe, jeśli ostatni savepoint minęliśmy kwadrans i n-losowych potyczek temu), trzeba rozważnie dobierać ekwipunek i skład drużyny, regularnie uzupełniać zapasy niezbędnych medykamentów, często grzebać w menu, walczyć z namysłem i uczyć się, jak na nasze poczynania reagują przeciwnicy; nie ominie nas błądzenie po labiryntach i konieczność żmudnego levelowania postaci.

Gra pochodzi z czasów, gdy twórcom jeszcze zależało, by wykreowany świat dawał poczucie kompletności i życia, co osiągano przez drobne, ale znaczące detale, jak choćby ten, że gdy naciśniemy X, stojąc przodem do gołębia pocztowego, ten do nas zaćwierka. Chociaż postacie są małe i kreskówkowo zdeformowane, reżyseria doskonale wykorzystuje ograniczenia formy w przekazywaniu nam emocji poszczególnych bohaterów i ich reakcji na zdarzenia. Otrzymujemy zatem tętniący życiem, barwny świat pełen zróżnicowanych postaci, z których każda nie tylko może się pochwalić odmiennym charakterem i historią, ale także zupełnie innymi umiejętnościami w czasie walki. 

Chociaż fabuła raczej mnie rozczarowała (acz historia jest momentami dość wciągająca), a motywacje "głównego złego" są dość miałkie (jeśli nie żadne!), zaś postaci dość papierowe, trudno się nie zachwycić tym, jak wiele udało się twórcom wyczarować, biorąc pod uwagę ograniczenia sprzętowe. To niesamowite, że gra, w której przez lwią część czasu walczy się ze statycznymi wizerunkami przeciwników, potrafi tak wciągnąć.

Nie jest to oczywiście produkcja pozbawiona wad (najbardziej chyba przeszkadzały mi niewidoczne przejścia między niektórymi lokacjami - np. drzwi w dole ekranu, które niejednokrotnie znajduje się przypadkiem... albo nieświadomie się omija, zwłaszcza w pierwszych godzinach rozgrywki), ale w ogólnym rozrachunku FFVI - nawet po latach - broni się jako tytuł z charakterem. 

Ocena: 6-/10