piątek, 9 września 2011

Resistance 3


Niniejszą recenzję przygotował Psycho-Mantis.


Seria „Resistance” to jeden z flagowych tytułów Sony na konsolę PlayStation 3. Gra posiada fantastyczne uniwersum, a niezwykle ciekawa i wciągająca fabuła w połączeniu z wyśmienitym designem przeciwników, różnorodnością misji i środowisk, które zwiedziliśmy, a także fantastycznym arsenałem broni,  spowodowała, iż poprzednie części zostały przyjęte niezwykle ciepło. Przed twórcami trzeciej już odsłony stało zatem trudne zadanie sprostania oczekiwaniom fanów, by gra ciągle zaskakiwała świeżością. Jak sobie poradzili?

Seria stoi trybem single player. Ostatnia cześć zostawiła nas z mocnym zakończeniem w postaci śmierci głównego bohatera, Nathana Hale’a, który to nie mógł się już dłużej opierać infekcji spowodowanej wirusem chimer – głównych wrogów Ziemian. Śmierć Hale’a przyczyniła się do powstania szczepionki, niemniej sprawca jego śmierci, Joseph Cappelli, okryty hańbą po zabiciu bohatera został wyrzucony z S.R.P.A.. To właśnie jego losami pokieruje gracz.

Po czterech kolejnych latach ludzkość ostatecznie przegrała: 90% populacji nie żyje albo została zmieniona w Chimery. Wróg pragnie przypieczętować zwycięstwo, ścierając resztkę stawiających opór ludzi. Jednocześnie rozpoczął ochładzanie klimatu, by przygotować planetę do kolonizacji.

Niestety, wątek fabularny nie jest nam już przedstawiany w formie narracji podsumowującej kolejne zdarzenia – sami musimy dowiadywać się wszystkiego, zbierając dokumenty i notatki. Charakterystyczny klimat serii nieco na tym ucierpiał.

Podczas naszej krucjaty rozlewania posoki chimer zwiedzimy kawałek Ameryki, będziemy świadkami rozpaczliwej walki o przetrwanie, wykorzystamy kilka pojazdów, jak pociąg czy łódź... Lokacje, jakie odwiedzimy, są świetnie zaprojektowane i bardzo różnorodne (jeśli komuś podobało się kultowe Ravenholm z „Half-Life 2”, to będzie wniebowzięty).  Nie mogę powiedzieć zbyt wiele, by nie zepsuć zabawy, ale nie zabraknie nam atrakcji: tempo rozgrywki, jak i rozmaitość zdarzeń (m.in. nowi przeciwnicy i bossowie) gwarantują około 8. godzin intensywnej zabawy na najwyższym poziomie, co jest doskonałym wynikiem. Co ważniejsze - grę możemy przejść w kooperacji! Tak, tak, zarówno na kanapie i dzielonym TV, jak i online z przyjaciółmi! Wielkie brawa za tę opcję!

Warto nadmienić także, że jest to pierwsza gra od Sony, która wymaga posiadania „online pass” (jednorazowe kody dające dostęp do wszystkich funkcji danej gry – dop. Pisarka), które to dorzucane jest do pudełka z nową grą. Gdyby zatem ktoś kupił grę z drugiej ręki, będzie potrzebował przepustki online, do nabycia na PSN za 36zł.
Tytuł ten wykorzystuje także zestaw MOVE – można więc pobawić się Sharp Shooterem.

Do dyspozycji mamy bardzo szeroki arsenał broni w tym dobrze już znane pukawki, ale także całkiem nowe, jak „mutator” który jest po prostu perełką, czy (po raz pierwszy) broń biała w postaci wielkiego młota. Powróciło też koło wyboru rynsztunku, a główny bohater nosi pełną kieszeń oręża, co jest świetnym rozwiązaniem! Wcale nie potrzeba ograniczenia do dwóch broni, ogranicznikiem pozostaje i tak wieczny niedobór amunicji. Każdą broń możemy dodatkowo trzykrotnie levelować – system ten żywcem zapożyczony jest z serii „Ratchet &Clank”, gdzie punkty broni nabijają się poprzez jej używanie: w ten sposób odblokowujemy nowe potężniejsze funkcje każdej spluwy.

Graficznie jest lekko nierówno: niektóre tekstury przedmiotów nieco odstają, zwłaszcza na początku rozgrywki rzuca się to w oczy, ale są to drobiazgi – ogólny design otoczenia jest rewelacyjny. Skrótowo rzecz ujmując, jest bardzo dobrze, gra prezentuje się więcej niż ładnie i w biegu nie ma na co narzekać. Można by rzec, że podobnie jak w poprzednich częściach, im dalej, tym gra robi się ładniejsza. Modele chimer są doskonałe, zwłaszcza w walce wręcz widać kunszt ich wykonania: chwile w których odnoszą obrażenia, a części czy rury od prętów chłodzących z ich pleców latają w powietrzu są niezwykle efektowne. SI przeciwników też niczego zarzucić nie można: chowają się dość skutecznie, cały czas szukając osłony, atakują grupami i zachodzą z kilku stron jednocześnie.

Do strony audio nie można mieć zastrzeżeń:  bronie terkoczą, chimery parskają, muzyka gra. Słowem – jest to bardzo dopracowany element, do którego zaliczyć należy pełną polską lokalizację gry: głosy są nieźle dobrane, a grę aktorów można uznać za znośną. Na wyróżnienie zasługuje dr. Malikov, ale i większość postaci drugoplanowych wypada doskonale. Zdarzają się dość sztywne dialogi w których można odczuć czytanie z kartki, ale to incydentalne zdarzenia, a całość zaliczyć można na plus. Wielki szacun dla Sony Polska za konsekwentne polonizacje – z gry na grę jest coraz lepiej i spokojnie można już dziś powiedzieć, ze polska wersja nie ustępuje  pierwotnej. 

Dwa słowa o multiplayerze: tryb ten w poprzedniej odsłonie podobał mi się średnio, moim zdaniem było zbyt wielu graczy (nawet 60), co powodowało chaos i wieczne obrzucanie się granatami (choć przyznaję, że zabicie nawet 17 graczy jednym granatem dawało satysfakcję). Problemem była też optymalizacja niektórych broni ( np. Wratha, który posiadał tarczę -  w dobrych rękach broń ta praktycznie zapewniała nieśmiertelność). Na szczęście twórcy wyciągnęli słuszne wnioski: balans broni prezentuje się teraz wyśmienicie, dodatkowe umiejętności umilają zabawę i nie dodają aż tak wielkiej przewagi (trzeba umieć je wykorzystywać, by przechylić szalę na swoją korzyść). Nowy podział broni i umiejętności spisuje się świetnie, za zdobywane punkty możemy odblokowywać nowe bronie i ulepszenia, a za zdobyte kredyty, które otrzymujemy za odznaczenia, kupować nowe skórki postaci i tytuły. Podstawą jest rozgrywka w 16 osób. Mapy są znakomicie zaprojektowane, a tempo nadal jest intensywne: nie ma mowy  o staniu w miejscu, trzeba być cały czas w ruchu!


Do dyspozycji mamy kilkanaście trybów rozgrywki, standardowo:  Deathmach, Team Deathmach, zajmowanie punktów, zdobywanie baz, wykonywanie zadań, czy Capture the flag. Jest co robić. Właściwie jedyną łyżką dziegciu jest wyszukiwarka gry, która wrzuca nas do wskazanego trybu bez możliwości wybrania strony czy mapy. Jest to niezwykle frustrujące, gdyż tym sposobem możemy dołączyć do meczu, w którym mapa nam nie pasuje, a po wyjściu zapewne trafimy w to samo miejsce jeszcze kilka razy, zanim gra wynajdzie inny serwer. Niestety, ostatnimi czasy coraz więcej gier oferuje taką wyszukiwarkę. Gdyby chociaż był jakiś filtr map, których nie chcemy rozgrywać, jak w Killzone3. Niestety! Szkoda też, że nie ma już trybu Competitive, w którym to gracze mieli do wykonania szereg zadań, a chimerami sterowała konsola. Moim zdaniem był to bardzo udany tryb.

Mimo kilku braków i niedoskonałości gra jest po prostu wyborna, zarówno single jak i multi jest dopracowane i zapewni wiele godzin świetnej zabawy. Zdecydowanie jest to mocne rozpoczęcie jesiennego wysypu gier i warto sięgnąć właśnie po „Resistance 3” tu i teraz, by cieszyć się kawałkiem naprawdę solidnego fps’a!

Plusy:
+ fabuła
+ różnorodność
+ przeciwnicy
+ bronie
+ pełna polska wersja
+ audio
+ kooperacja
+ online
+ grafika

Minusy:
- wyszukiwarka meczy online
- brak trybu Competitive
- brak wprowadzania gracza w fabułę przy pomocy wstawek z narratorem

 Ocena: 9/10