Niniejszą recenzję przygotował Psycho-Mantis.
Seria „Driver” zadebiutowała jeszcze na konsoli PSX jako prekursor wszelkich gangsterskich „ścigałek” z otoczeniem 3D. Gra posiadała świetną fabułę, dobrą grafikę i niesamowity gameplay, nic dziwnego, iż szybko zyskała popularność i uznanie graczy.
Niestety, poza równie dobrą częścią drugą, wszelkie pozostałe były bardzo przeciętne, a uniwersum popadło w niełaskę. Oto dlaczego zapowiedzi nowej odsłony nie wzbudziły entuzjazmu w szeregach graczy. Sytuacji nie poprawiał wynalazek zwany „shift”, czyli możliwość natychmiastowego przenoszenia się do dowolnie wybranego pojazdu w locie. Ponieważ seria zawsze utożsamiała się z realistyczną i wyjątkowo wymagającą rozgrywką, wielu graczy, słysząc o takich pomysłach, skreśliła nowy tytuł ze swej prywatnej listy życzeń.
Twórcy postanowili totalnie odnowić swoje dzieło i powrócić do korzeni. „Driver San Francisco” całymi garściami czerpie zatem ze swojego prekursora – świetnej części pierwszej. Pierwszym krokiem było złagodzenie poziomu trudności - w pierwszym „Driverze” wielu graczy nawet nie dotarło do pierwszej misji (!), gdyż próba wyczynowa na parkingu, który stanowił swego rodzaju tutorial, była wręcz mordercza. Późniejsze części także nie rozpieszczały fanów - finałowe misje „Drivera 2" w Rio, czy pościg po Stambule w „Driv3rze” stanowiły koszmar, który może śnić się po nocach.
Rozgrywka fabularna nie jest zbyt wymagająca: każdy epizod składa się z dwóch misji oraz kilku questów pobocznych, które musimy wykonać, by odblokować dalszy postęp w grze. Same zadania nie są szczególnie trudne. Wróciły także dobrze znane nam wyzwania, jak wystraszenie instruktora, dojechanie do szpitala tak, by utrzymać wymagane tętno pacjenta, szaleńcze ucieczki przed policją, obrona furgonetki przed bandytami i wyjątkowo klimatyczne wyścigi.
Warstwa fabularna jest bardzo ciekawa. By nie zdradzić zbyt wiele, powiem tylko, że akcja rozpoczyna się w głowie głównego bohatera, Tannera, pogrążonego w śpiączce, dzięki czemu w paru misjach będziemy się mierzyć... z jego własnym umysłem! Na skończenie wątku głównego potrzeba około 10 godzin, co jest rewelacyjnym wynikiem jak na dzisiejsze standardy. Ponadto do dyspozycji oddano nam wiele dodatkowych zadań (Próby, Wyzwania, Akcje), co znacząco wydłuża rozgrywkę.
Próby polegają na wykonaniu określonej sztuczki w określonym czasie. Skok pięcioma samochodami z lawety, drift na kilka metrów, hamowanie na ręcznym, karkołomny przejazd przez miasto, wykonanie wszelkich piruetów, przejeżdżanie pod naczepami i tak dalej.
Wyzwania to mini questy w dużej mierze opierające się na powtarzaniu tego, co wykonywaliśmy podczas zadań fabularnych, np. rozbicie jakiegoś wozu, albo ścigających się samochodów, ucieczka przed policją, obrona wyznaczonego punktu, przejazd na czas, klasyczny wyścig po punktach, niszczenie bramek. Dostajemy je w nowej odsłonie z rosnącym poziomem trudności.
Akcje to zdecydowanie najciekawszy element. Odblokowujemy je przechodząc grę lub zbierając ikonki po ulicach, a dają nam one dostęp do takich atrakcji jak przykładowa ucieczka z prezydentem inspirowana ostatnią misją z oryginalnego „Drivera”, pościgi, w których poczujemy się jak w filmach z lat 70’. Na ulicach będą tylko starsze samochody, a my mamy za zadanie staroszkolną metodą ataków na zakrętach unieszkodliwić uciekający samochód. Całej akcji towarzyszy ziarnisty filtr dający złudzenie starego filmu. Zresztą filmowych nawiązań do takich tytułów jak „Starsky&Hutch”, „Vanishing Point” czy „Dukes of Hazard” jest więcej. Powróci także nieśmiertelny parking z pierwszej części gry, na którym możemy się zmierzyć z przeszłością i pokazać, kto tu jest mistrzem kierownicy.
Odnośnie budzącego największe emocje „shiftu”: ten patent to po prostu strzał w dziesiątkę! Tego jeszcze w grach nie było, a zadania, które polegają na ciągłej zmianie pojazdów podczas jazdy dostarczają sporo frajdy. Dodatkiem do tej umiejętności jest specjalny pasek ładowania, dzięki któremu możemy jechać szybciej lub, chwilę go przytrzymując, możemy staranować pojazd przed nami. Te „moce” możemy rozbudowywać wraz z postępami w grze i za zdobywane punkty „siły woli” dokupować kolejne upgrade’y. Za te same punkty możemy kupować także pojazdy, których jest 140 i wszystkie są licencjonowane!
Sam model jazdy żywcem zaczerpnięty jest z pierwszej części: bujające się samochody na miękkim zawieszeniu, jazda na wysokich obrotach, wieczny drift w zakrętach, nawet przechodnie zachowują się identycznie jak w pierwszej części - nie da się nikogo rozjechać. Piesi popisują się niesamowitym refleksem i zawsze uciekną spod maski.
Natomiast to, co mi się nie podoba, to problemy z prowadzeniem auta. Często podczas driftu wystarczy musnąć jakiś obiekt, by auto stanęło w poprzek drogi, zdarza się też, że przy dużej prędkości na jakimś niewidocznym obiekcie podskoczymy, po czym pojazd odbije się na resorach od ziemi i wywróci na dach.
Problemem bywają też stłuczki: auto niemal dosłownie przykleja się do innego pojazdu albo ściany, jakbyśmy nie kręcili nie można się go pozbyć, trzeba niemal się zatrzymać, a najlepiej odjechać na wstecznym, by się odczepić od samochodu w który uderzyliśmy. Jednak najbardziej irytującym zjawiskiem jest totalnie kuriozalnie zachowujący się ruch uliczny. Samochody skręcają ze środkowego pasa, a gdy po kolizji staniemy na środku drogi spokojnie jeszcze kilka aut w nas przywali, w tym to auto, które sforsowaliśmy. Słowem - po każdej stłuczce samochody próbują wręcz uciekać, taranując wszystko i wszystkich!
Największą bolączką są jednak samochody wyjeżdżające z boku: widzimy taki przed sobą, mógłby spokojnie przejechać, bo jesteśmy daleko od niego, ale - nie wiedzieć czemu - nagle staje on dokładnie na naszej trasie. Czasem da się go ominąć, ale często zatrzymuje się on dokładnie w poprzek, blokując wjazd do uliczki, w którą musimy wjechać tak, że nie da się uniknąć kolizji. Jest to zjawisko notoryczne i niezwykle denerwujące.
Także zachowanie rywali pozostawia czasami sporo do życzenia: każda stłuczka mocno nas opóźnia, a czasami unieruchamia poprzez obrót samochodu, natomiast rywale zachowują się jak czołgi – wszystko taranują, spychają na boki i prą przed siebie bez przeszkód. Wymanewrować można ich tylko na ścianę, bo na inny samochód niewiele da, chyba, że wpadną na co najmniej ciężarówkę. Kolejnym problemem są pojawiające się nieraz postacie rozmawiających osób, które kompletnie zasłaniają górną połowę ekranu, a tu czas leci w misji i po omacku niemal trzeba jechać!
W grze spotkamy też pościgi policyjne: często jesteśmy świadkami takowego, do którego możemy się włączyć zarówno jako stróż prawa, jak i uciekający. Możemy też wsiąść do radiowozu i rozpocząć pościg, lub uderzyć w radiowóz i tym samym stać się uciekinierem. Często pościg, w którym nie bierzemy udziału, pojawia się blisko nas i - niestety – potrafi być to uciążliwe, zwłaszcza, gdy jesteśmy taranowani w ciasnej uliczce. Do tego dochodzi respawn przeciwników, który też potrafi napsuć krwi. Nieraz odbywa się on dosłownie na naszych oczach. Często zdarza się, że już prawie uciekliśmy wrogom i nagle dosłownie znikąd pojawiają się radiowozy.
Oprawa audio jest przyjemna: mamy tu klimatyczną muzykę lat 70 oraz bardzo dobre dźwięki aut i środowiska. Na wyróżnienie zasługują polskie napisy zawarte w grze. Warto słuchać też rozmów pasażerów w autach, do których się przenosimy - bywają naprawdę zabawne.
Graficznie samochody prezentują się doskonale, to samo można powiedzieć o modelach postaci. Miasto jest lekko nijakie i mimo, iż duże, to w sumie monotonne. Pustki przydaje pomarańczowa aura słońca i - nie wiedzieć czemu - brak zmiany pogody czy pory dnia.
Multiplayer określić można by krótko mianem „party games”. Mamy tu sporo trybów takich jak: ucieczki przed policją, sztafeta, klasyczne wyścigi, z wykorzystaniem mocy shiftu, ataki na bazę, berek, jazda śladami pojazdu wiodącego, jazda przez bramki, capture the flag. Po prostu bajka! Zabawa jest fajna, tryby bardzo dobre, a jednak brakuje w tym wszystkim takiego ostatecznego szlifu. Nie wiedzieć czemu - większa część trybów funkcjonuje parami, np berek i jazda szlakiem są parą i gramy raz to, raz to. Dodatkowo przed każdą grą są eliminacje dające wygranemu lepsze miejsce startowe i dłuższy pasek mocy. Problemy są dwa: te eliminacje to raptem trzy konkurencje które szybko zaczynają nudzić, a pasek mocy o ponad połowę dłuższy, a czasami nawet o 100%, daje w niektórych trybach tak dużą przewagę, że właściwie trudno z liderem już wygrać. Bardzo widoczne jest to w trybie jazdy przez bramki, gdzie lider na pierwszych metrach tak odskakuje, że nie ma siły, by go dogonić i w późniejszym dorobku punktowym przeskoczyć. Do dyspozycji graczy oddano także coś na kształt pioruna, którym razić możemy innych graczy – jest to całkiem zabawne i w sumie nie daje większej przewagi podczas gry, gdyż trafienie nim nie jest takie proste, a czas, w którym celujemy, powoduje, że peleton dalej nam ucieka. Szkoda, że gracze czasem nadużywają tego, wyżywając się przy pomocy piorunów na tych, którzy srodze ich wyprzedzili.
Ogólnie multiplayer jest udany: sporo trybów jest naprawdę świetnych, ale powtarzające się błędy – choćby z ruchem ulicznym – trochę zniechęcają. Gdyby włożyć tryby gry i sam „shift” do silnika i mechaniki „Burnouta” z jego lajtową otoczką, gdzie ślizgamy się po bandach, a całość jest orgią gięcia blachy wraz z doskonałym systemem meczy, mielibyśmy grę idealną.
Podsumowując – „Driver San Francisco” to zdecydowanie największe zaskoczenie tego roku: tytuł, który przywraca wreszcie świetną serię „Driver” do formy; gra udana, z doskonałymi pomysłami, klimatem, świetnymi pościgami, choć potrafiąca napsuć krwi. Miała potencjał na maksymalną notę, ale - niestety - zabrakło dopracowania. Oby następny „Driver” okazał się lepszy, bo krok w dobrą stronę został uczyniony. Polecam!
Plusy:
- klimat
- nawiązania do jedynki.
- model jazdy
- muzyka
- długość rozgrywki single
- fabuła
- shift
- polskie napisy
- tryby muli
- masa licencjonowanych pojazdów
- humor
- grafika
Minusy:
- przypadkowe problemy z otoczeniem
- dziwnie zachowujący się ruch uliczny
- monotonia miasta
- brak dynamicznej pogody
- czasami przesłaniające obraz postacie
- multiplayer mógłby mieć lepiej rozwiązywany system meczy
- wszystko taranujący przeciwnicy
- pojawiający się znikąd wrogowie
Ocena: 7+/10