Datura to po naszemu bieluń –
roślina stosowana zarówno w medycynie, jak i palona rytualnie przez niektórych wyznawców
Hinduizmu czy Buddyzmu; wywołuje halucynacje, a jej przedawkowanie jest
śmiertelnie niebezpieczne. Trudno o lepszy tytuł dla produkcji, która stanowi
raczej zlepek wizji-skojarzeń wyciętych z życiorysu bohatera chodzącego po
lesie własnego umysłu niż klasyczną grę.
Oto dlaczego „Datura” nie
zasługuje na przyzwoitą ocenę – tytuł prezentuje się bardziej niż przeciętnie
pod względem technicznym: większość rzeczy (lejąca się ciecz, twarze, ...) jest
po prostu brzydka i zwyczajnie kiepska. Co gorsza – świat przeskakujących wizji
zbiegających się w jesiennym lesie jest zadziwiająco nudny. Kupując grę,
liczyłam na pewne estetyczne doznania – miałam nadzieję, że twórcy zaskoczą
mnie kreatywnością rozwiązań. Tymczasem dostałam... drzwi pośrodku lasu. Bardzo
trudno uznać to za widok szczególnie odkrywczy i zadziwiający – to raczej
wyjątkowo oklepany chwyt, z którym na pewno sami twórcy musieli się już gdzieś zetknąć.
Do wszystkiego dodajmy fatalne, niewygodne sterowanie oraz nadmierną, wręcz
zbyt dotkliwie bolesną prostotę tej niby-przygodówki, którą można ukończyć w
mniej niż godzinę. I nawet alternatywne wybory (potrącić świnię samochodem czy
nie? Walnąć psa łomem czy nie?) nie pomagają.
Nic nie stracicie, omijając ten
tytuł szerokim łukiem.