czwartek, 23 stycznia 2014

Atelier Iris 2


„Atelier Iris 2” to banalny, ale wciągający i bajecznie kolorowy turowy rpg w starym, dobrym, konsolowym stylu. Można co prawda narzekać na niezbyt porywający scenariusz, nudnawe, momentami stanowczo zbyt proste walki, ale przy dzisiejszych wydawniczych hitach jestem skłonna wiele wybaczyć tak wielobarwnemu  (ach, ta stara, mangowa grafika!) tytułowi, w którym główna bohaterka chodzi zakryta po szyję i nie eksponuje obscenicznie swoich wdzięków. Poza tym w ilu grach można walczyć z dzikimi prosiakami i spotkać Front Wyzwolenia Żelków?

Plusik daję za możliwość wyboru ścieżki dźwiękowej (japońska i angielska) oraz za dorzuconą płytę z soundtrackiem (choć nie do końca kompletnym – co dziwi, bo sama gra po zaliczeniu udostępnia sekcję „bonus”, a w niej podsekcję „music”). No i za prosiaki.


Ocena: 7+/10

piątek, 10 stycznia 2014

Black Mirror 3


„Black Mirror 3” to – krótko mówiąc -  niepotrzebna kontynuacja niepotrzebnej kontynuacji. Mamy tu ładnie wykonane miejscówki, nudne zagadki (chyba, że ktoś uznaje układanie szkieletu ludzkiego według zdjęcia, kość po kości, za fascynujące zajęcie), irytujące postacie (z głównym bohaterem na czele) i naciągany scenariusz. Co gorsza, twórcy postanowili zanurzyć się w szambie cechującym niemal wszystkie żenujące horrory, tzn. we własnych urojeniach na temat chrześcijaństwa i egzorcyzmów. Niech za symbol rzetelności przeprowadzonego researchu posłuży fakt, że w katolickim kościele występującym w grze na ołtarzu stoi posąg Wenus z Milo. Rozczarowanie.

Ocena: 5-/10

środa, 8 stycznia 2014

Black Mirror 2


„Black Mirror” miała swoje wady – rozczarowywała zwłaszcza fabuła – ale granie w nią było bardzo przyjemnym doświadczeniem dla fana staroszkolnych przygodówek. Szkoda, że nie jest już tak fajnie w najzupełniej niepotrzebnie wydanej kontynuacji.

Fabuła to straszliwa sztampa – stary ród, okultyzm, dziedziczna klątwa. Tak, mieliśmy to już w pierwszej części, ale tam produkcja nadrabiała scenariuszowe braki atmosferą romantycznej grozy. Tutaj atmosfery nie ma. Co gorsza, nie ma też zaskakującej historii, w której można by nas czymkolwiek zaskoczyć (ach! Cóż może łączyć młodego, nieznającego ojca Amerykanina wychowanego przez samotną matkę, która po tajemniczym wypadku w starym zamku wyemigrowała z Anglii, z przeklętym rodem Gordonów? Ach, co?!). Główny bohater, nieśmieszny luzak Darren, na którego komentarze gracz przestaje bardzo szybko zwracać uwagę, wydaje się być – jak lwia część tej gry – tworzony na siłę. Irytujące są zachowania innych postaci, zwłaszcza policji, która aresztuje kobietę tylko za to, że ta stała nad zakrwawionym trupem (jest to mocna poszlaka, ale nie dowód), za to ma kompletnie w nosie, że zabujany w niej i przyznający się głośno do szczerej nienawiści do denata Darren wchodzi nielegalnie na miejsce zbrodni czy podstępem dostaje się do kostnicy, gdzie grzebie w rzeczach zmarłego. Tragedia!

Pochwalić mogę przyjemne dla oka wykonanie miejscówek (są naprawdę ładne), ale o animacji i muzyce nie da się powiedzieć wiele ponad to, że stoją na przyzwoitym poziomie. Zagadki są całkiem logiczne, choć, co tu dużo mówić, straszliwe sztampowe – trudno się zachwycać wyginaniem druciku tak, by pasował do zamka, czy obowiązkowym układaniem podartego na strzępki listu. Dobrze, że przynajmniej nie ma otwierania drzwi za pomocą gazety! Filmy przerywnikowe prezentują się bardzo biednie i wykonano je chyba w pośpiechu. Aha, polskie tłumaczenie miejscami mocno kuleje.

Fani gatunku mogą spokojnie dodać „Black Mirror 2” do listy tytułów do przejścia w wolnym czasie. Osobom, które nie czują sentymentu do gier typu point’n’click doradzam rozejrzeć się za inną rozgrywką.


Ocena: 5-/10