Notkę przygotował Psycho-Mantis.
„Rage” zapowiadało się na mocny,
ciężki, postapokaliptyczny tytuł. Niestety, to, co miało być filarami produkcji,
okazało się niezwykle ubogie. Fabuła praktycznie nie istnieje - to taka prosta
jak budowa cepa historyjka, bez niesamowitych zwrotów akcji czy złożonych postaci, które może i są dość barwne, ale
poza ciekawym wyglądem nie oferują żadnych fabularnych zawirowań. Główny wątek
jest bardzo prosty, pobocznych misji jest jak na lekarstwo i wszystkie opierają
się na zasadzie: idź, wybij wszystko, co się rusza, i przynieś. Na każdej planszy zataczamy kółko - jest to do tego stopnia powtarzalne, że już
wchodząc, można zauważyć, z których drzwi wyjdziemy na końcu levelu. Ponadto
schemat rozgrywki to okropny backtracking - każdą lokację zwiedzimy po dwa razy
i to dokładnie. Czasem delikatnie zmieni się trasa (idziemy najczęściej od
tyłu) albo cześć pomieszczeń będzie niedostępna, ale nie zmienia to faktu, że wszystkie
zadania, poza snajperskimi, gdzie mamy kogoś osłaniać, polegają na pójściu tam,
gdzie już byliśmy.
Gameplay to totalna rynna -
niezależnie czy na „pustkowiach”, gdzie poruszamy się samochodem, w
pomieszczeniach, czy na ulicach miasta, ciągle jesteśmy zamknięci w ciasnej
rynnie drogi, z której nie ma żadnych odnóg i bocznych alejek.
Graficznie, gra wygląda ładnie -
na początku panoramy zapierają dech, widoczne w oddali miasto czy kanion prezentują
się malowniczo. Niestety, nieco gorzej wygląda to z bliska - wiele obiektów razi
totalnie rozmytymi bitmapami, czasem aż odnosi się wrażenie, że są pozbawione
tekstur. Na duży plus zasługuje projekt mutantów - są ciekawe i świetnie się
poruszają, skacząc po sufitach czy
ścianach. Także animacja ich śmierci robi wrażenie. Doskonale wypada też
arsenał: poza standardem, jak shootgun czy rakietnica, mamy do dyspozycji kilka
fajnych pukawek takich jak karabin szturmowy, który wygląda świetnie i
doskonale brzmi. Metaliczy brzękot jest przyjemny dla ucha, a takie smaczki jak
charakterystyczny trzask zamka po wystrzeleniu ostatniego naboju wypadają
świetnie. Na wyróżnienie zasługuje „wingstick”, coś na kształt samonamierzającego
cel bumerangu, który jest po prostu kapitalny - jest to jedna z najfajniejszych
broni w grach video w ogóle.
„Rage” to gra wielce nierówna: z
jednej strony miałka fabuła, powtarzalne misje, z drugiej świetny klimat i
dające sporo frajdy strzelanie. Dla miłośników postapikalipsy „must have”.
Dobry wybór dla tych, którym potrzebny shooter na dwa, trzy wieczory. Jeśli zaś
ktoś oczekuje skomplikowanej, wielowątkowej fabuły, wyborów moralnych, czy ogólnie
gry na wiele godzin, niech ominie „Rage’a” łukiem. Mimo, iż strzelanie naprawdę
wciąga, to żywotu tej produkcji nie wydłużą nawet dość fajne wyścigi online czy
misje w kooperacji, które można zaliczyć w jeden wieczór.
Plusy:
+ klimat
+ panoramy
+ barwne postaci
+ mini gierki (zwłaszcza
karcianka)
+ mutanci
+ liczne nawiązania do innych
gier
+ oryginalne bronie
+ strzelanie
+ audio
Minusy:
- nierówna grafika
- fabuła praktycznie nie istnieje
- straszna linniowość i
backtracking
- mało zadań i wątków pobocznych.
Ocena: 6/10