Naszła mnie
ochota na jakieś nastrojowe „hidden-object” w stylu „Murder in New York”.
Niestety, „Deadly Association” nie ma w sobie tej atmosfery budowanej m.in.
przez świetnie dobraną muzykę – tutaj podkład jest ciężki i raczej irytuje.
Fabułę przeklikałam, skupiając się na poszukiwaniu przedmiotów, ale nie sprawiło
mi to wielkiej frajdy. Plansze zniechęcają sztucznością – mamy tu pigułki
wielkości myszek komputerowych albo nieznośną i kompletnie absurdalną powtarzalność
przedmiotów (10 młotów w górskiej chacie? Poważnie?). Wyklikiwanie z planszy
oparów mgły albo promieni słonecznych (!) jest idiotyczne, a wskazywanie
identycznych plemników pod mikroskopem bawiło chyba tylko twórców.
Plusy? Gra jest
darmowa i nie zajmie więcej niż dwie godziny. Ale są lepsze pozycje z owego
relaksacyjnego, ćwiczącego spostrzegawczość gatunku.