wtorek, 4 maja 2010

The moment of silence



Granie w ten tytuł to istna katorga. Ustawienia kamery po wielokroć uniemożliwiają kliknięcie w punkt docelowy, co w połączeniu z faktem, że bohater porusza się po z góry ustalonych, sztywnych ścieżkach, sprawia, iż marnujemy mnóstwo czasu na próbę przemieszczenia się po wyjątkowo źle zaprojektowanych lokacjach. Często nie wiadomo, gdzie można w ogóle przejść - myślimy, że nie da się wyjść za daną planszę, ale okazuje się, że po prostu nie klikamy w odpowiedni piksel (często jest to sama krawędź ekranu, niemal wchodzenie w menu ekwipunku). Innym razem wydaje się, że możemy przejść, ale bohater zatrzymuje się uparcie w jednym punkcie i nie daje się ruszyć z miejsca. Po wielokroć dziwnie reaguje on na klikanie, obracając się w miejscu lub zaczynając biec w inną stronę. Jest to szczególnie uciążliwe, zważywszy na fakt, że w tej grze trzeba się sporo nabiegać.

Rozgrywka sprowadza się do prowadzenia nudnych, rozwlekłych dialogów i dostarczaniu postaciom przedmiotów, których potrzebują, co właśnie zmusza nas do ustawicznego i powolnego biegania w kółko po nadzwyczaj nieciekawych miejscówkach. Monotonia ta urozmaicona jest rzadkimi i niezbyt zajmującymi zagadkami - problem w tym, że część rozwiążemy przypadkiem (np. wysłanie pracownicy lotniska do przepędzenia bezdomnych, co stanie się automatycznie, gdy tylko gracz spróbuje zbadać okno), do innych nie mamy żadnych wskazówek (nie wiadomo na ten przykład, dlaczego nie możemy kupić biletu na lotnisku). Gry nie ratuje ślamazarnie prowadzona, niezbyt zajmująca fabuła, a scenariusz nie obronił się przed absurdami.

Jednym słowem - nic godnego uwagi.

Ocena: 4=/10