Notkę przygotował Psycho-Mantis.
„Bioshock,” mimo iż sprowadza się
do klasycznego shootera, jest czymś więcej aniżeli bezsensowną młócką. Opowiada
nam niesamowitą historię człowieka, który – jak się zdaje - przez przypadek
odkrywa podwodne miasto - Rapture. Miasto, które miało być rajem na ziemi,
istną „utopią”, w której nie ma zasad, wymogów moralnych, a w którym
najwybitniejsi uczeni i artyści mogliby tworzyć swe dzieła bez oglądania się na
etykę, prawo czy osąd społeczny. Rapture, z jego wypaczonym pojęciem wolności, zamieniło
się w podwodny grobowiec, w którym resztki ocalałych wymordowują się, by tylko
zdobyć trochę bezcennej substancji zapewniającej siłę, władzę i ponadnaturalne
zdolności.
„Bioshock” to opowieść o
ludziach, którzy pozbawieni jakichkolwiek zasad, szybko pokazują swoją mroczną
stronę, przekraczając kolejne bariery okrucieństwa i odczłowieczenia. Twórcy
nie raz każą nam się zastanowić nad ludzkim pędem do władzy i tym, jak będzie
wyglądać świat, gdy zabraknie norm moralnych. Gra trzyma w napięciu do samego
końca i gdy wydaje nam się, że wszystko już wiemy o Rapture, że poznaliśmy
wszystkie wątki i dramatyczne losy jego mieszkańców, nagle otrzymujemy kopa
prosto w twarz. Twist fabularny na końcu gry jest po prostu niesamowity i
zmusza nas do kolejnej refleksji o tym, co reprezentowaliśmy sobą w Rapture.
Olbrzymie wrażenie robi sama
architektura miasta – niepojęty przepych i kolosalne budownictwo w stylu Art
Deco tworzą niesamowity klimat, zaś panoramy dna morskiego zapierają dech.
Do dyspozycji mamy masę dosyć
standardowych broni jak rewolwer czy shotgun, jednak można je upgradować w
równie egzotyczny i nietypowy sposób jak przystało na tak kuriozalne
otoczenie. Największą ciekawostką są
siły nadprzyrodzone - główny bohater może faszerować się różnymi zdobytymi
specyfikam,i które dają nadnaturalne zdolności, jak choćby rój szerszeni
wychodzący z pod skóry i atakujący wroga. Gra nie jest może klasycznym
horrorem, ale nie raz spowoduje szybsze bicie serca. Prawdziwy klasyk gier video i absolutny must
have!
Plusy:
+ oprawa
+ stylowe budownictwo Art Deco
+ muzyka
+ dialogi
+ fabuła
+ dylematy moralne
+ rozbudowany arsenał broni i
moce
+ długość gry
+ elementy horroru
+ poboczne historie
+ przeciwnicy
Ocena: 10/10
Bioshock 2 pozwala nam powrócić
do podwodnego koszmaru miasta Rapture, by jeszcze raz spojrzeć na piekło, jakie ludzie sami sobie zgotowali. Mimo, iż dwójka powiela wszelkie zalety jedynki,
nie może pochwalić się podobnym powiewem świeżości. Fabule też niczego nie
brakuje, aczkolwiek nie wywołuje już takiego zaskoczenia - znowu każe nam się
zastanowić nad naszymi poczynaniami i tym, jak zachowamy się w obliczu
podwodnego szaleństwa - czy staniemy się jego częścią czy zachowamy
człowieczeństwo.
Gra miejscami kuleje graficznie - w oczy potrafią kłuć obiekty ze zdecydowanie słabszymi teksturami, ale to
drobiazg. Nowy arsenał, moce i przede wszystkim niesamowity klimat podwodnego
miasta tworzą fantastyczną, hipnotyzującą mieszankę. Tym razem do dyspozycji mamy też
multiplayer. Niestety, jak się można było spodziewać, dodawanie trybu multi do
tak w sumie poważnej gry, podejmującej trudne, moralne dylematy nie mogło dać dobrego rezultatu - multi to zwykła, niczym niewyróżniająca się sieczka pasująca do atmosfery
Rapture jak pięść do nosa.
Plusy:
+ oprawa
+ stylowe budownictwo Art Deco
+ muzyka
+ dialogi
+ fabuła
+ dylematy moralne
+ rozbudowany arsenał broni i
moce
+ długość gry
+ elementy horroru
+ poboczne historie
+ przeciwnicy
Minusy:
- beznadziejny multiplayer
- miejscami słabsze tekstury
Ocena: 8+/10