sobota, 20 listopada 2010

Apollo Justice: Ace Attorney



Czwarta część "Gyakuten Saiban" - cóż można o niej powiedzieć? Na początek to, co dobre - praktycznie niezmieniona rozgrywka (mały dodatek to wykrywanie tików nerwowych u świadków... - nic specjalnie ciekawego) i jak zwykle świetna oprawa.

Teraz złe rzeczy - fabuła i postacie. Twórcy uznali, że dobrze by było odświeżyć serię, dlatego też Phoenix Wright został pozbawiony odznaki adwokackiej, a jego miejsce na sali rozpraw zajął początkujący prawnik imieniem Apollo Justice (ratunku!) - z grubsza klon Phoenixa. A ponieważ Phoenix miał asystentkę, Apollo również dostaje towarzyszkę w wykrywaniu zbrodni - adoptowaną przez Phoenixa młodziutką iluzjonistkę. Najgorzej zastąpiony został jednak prokurator Edgeworth - nowym oskarżycielem jest Klavier - metroseksualny geniusz prawniczy, a zupełnie przy okazji wielka gwiazda rocka i bożyszcze tłumów (ratunku! ratunku! ratunku!). Chłopak jest irytujący, a co gorsza trudno dojrzeć w nim charyzmatycznego przeciwnika, z którym chcielibyśmy się mierzyć i którego ciosu winniśmy się obawiać. Poprzedni prokuratorzy mniej przejmowali się sprawiedliwością a bardziej żądzą starcia nas na proch - to czyniło batalie sądowe tak zajadłymi i zapadającymi w pamięć. Starcia z Klavierem praktycznie nie istnieją, cały dramatyzm opada - zamiast zajadłej wymiany argumentów i pojedynku intelektów mamy coś w rodzaju wymiany monologów. Pojawia się również sam Phoenix - odpychający w wyglądzie i zachowaniu (o wiele lepiej by było, gdyby twórcy zmienili go po prostu w rastamana - przynajmniej można by się pośmiać), ale zdaje się on tylko pogrążać całą sytuację.

Gra momentami staje się zbyt prosta i trudno się czasem oprzeć wrażeniu, że twórcy traktują gracza jak idiotę o wyjątkowo krótkiej pamięci (nie pamiętam, by w poprzednich częściach tak przytłaczała mnie ilość flashbacków i powtórzonych dialogów) i niezdolności rozwiązywania zagadek. Tak, jak część trzecia usiłowała jak najbardziej dogodzić fanom, tak ta zdaje się z nich niemal szydzić - zwroty akcji wcale nie zaskakują, postacie się mdłe i nieciekawe, a prostota zagadek i ilość przypomnień (flashbacków) to śmiech na sali.

Jeżeli seria "Gyakuten Saiban" ("Ace Attorney" lub "Phoenix Wright" poza Japonią) to dla Was nowość, nie zaczynajcie przygody od tej części! Głownie dlatego, że najważniejszą zagadką fabuły jest to, czemu Phoenix Wright doprowadził siebie do takiego a nie innego stanu i rzucił pracę - trudno się tym zaciekawić, nie znając trzech poprzednich odsłon. Do tego mdłe postacie i niezbyt porywające batalie sądowe mogą wywrzeć na Was złe wrażenie, przez co nie dacie szansy świetnym pod tym względem poprzedniczkom.


Ocena: 6=/10