poniedziałek, 13 października 2014

Silent Hill Origins


„Silent Hill Origins” to świetny przykład odcinania kuponów – gry robionej na siłę, po to, by nieudolnie wpisać ją w kultową serię, głównie za sprawą nieprzemyślanego naśladownictwa (pamiętacie Piramidalnego z SH2? Tutaj macie Butchera, jego nędzny cień). A ponieważ tytuł powstał jedynie z czystej chęci zysku, bez cienia pasji czy chociażby odrobiny zrozumienia dla fenomenu poprzednich odsłon tytułu, dostaliśmy niepotrzebnie zawiły, durny scenariusz, naginający mocno historię z pierwszego SH (aż do niemożliwości i absurdu), miasto usiłujące nieudolnie odtworzyć klimat grozy znany z pierwszych trzech części serii, frustrujące walki z paskudnymi (nie strasznymi, a w większości obrzydliwymi) potworami, stanowczo zbyt ciemne miejscówki i okrutnie toporne sterowanie (działające z wyraźnym opóźnieniem). 

Gra nie daje nawet krztyny frajdy i w niczym nie wynagradza zmarnowanego na nią czasu. Odradzam.


Ocena: 3=/10