wtorek, 31 stycznia 2012

FFXIII-2 demo - wrażenia



Recenzenci podzielili się w ocenach dotyczących FFXIII-2: te sięgają bowiem dziewiątki lub piątki w dziesięciostopniowej skali, co stanowi przecież przepaść przy założeniu, że – tak jak na naszym blogu – siódemka oznacza grę zwyczajnie dobrą: grywalną i dobrze wykonaną. Na PSN-ie udostępniono demo kontrowersyjnego tytułu, dlatego polecam, by każdy sam spróbował, z czym naprawdę mamy do czynienia.

Moje wrażenia są następujące – otrzymujemy grę, która powinna się nazywać „Wciskaj X do oporu 2”. Niestety, naprawdę mało grywalna, wybitnie źle poprowadzona fabularnie i nieznośnie kawaii-patetycznie-bajerepicko-och-ach-ech-śliczna FFXIII (recenzja TUTAJ) sprzedała się na tyle dobrze, że nie wypadało nie wydać sequela. Tym samym producenci uwierzyli (może poniekąd słusznie, sądząc po reakcjach co poniektórych fanów), że śliczniusia śliczność świata i cutscenek oraz plastikowość twarzyczek dziewuszek i biszonenków lepiej się sprzeda niż: a) dobrze opowiedziana historia, b) wiarygodni bohaterowie i ich świat, c) system walki, który dałby się zwyczajnie kontrolować i wymagałby odrobiny strategii...

Co zatem otrzymujemy? Uberniewinną (niby przypadkiem tak nieskromnie ubraną), różowowłosą dzieweczkę przy której nawet Czarodziejka z Księżyca wydaje się być autentycznym człowiekiem z krwi i kości z poważnymi, życiowymi problemami i śliczniutkiego chłopca, którego udało mi się tolerować jedynie przez jako takie wizualne podobieństwo do Squalla z FFVIII. Jest bardzo szybko, bardzo efektownie, wszystko błyska, iskrzy się, płonie feerią barw, śmiga, eksploduje... podczas gdy znudzony gracz raz za razem wciska ten nieszczęsny X, pokornie poddając się systemowi „auto-battle” (inne wyjście byłoby zbyt powolne), czasem jedynie, ot tak, bez pośpiechu, zmieniając paradygmat (schemat zachowań postaci) bądź trójkątem wywołując przyśpieszenie ataku.

Przyznam, że nawet nie ukończyłam rzeczonego dema, bo losowe potyczki (takie same jak w pierwowzorze tylko z większą ilością błysków i kolorów) zbytnio mnie nudziły. Wygląda na to, że będziemy mieć to samo bezsensowne farmienie, co w trzynastce i... co poza tym? Jak pomyślę, że dawniej z łatwością przekraczałam liczbę stu godzin na liczniku dowolnego fajnala i wciąż potrafiłam się nieźle bawić, szukając trudnych przeciwników, a teraz nawet kwadrans budzi we mnie poczucie marnotrawienia czasu... Ech! Prawda jest taka, że kiedyś, mimo turowości rozgrywki, która pozwalała na spokojne czytanie gazety podczas grania, trzeba było trochę myśleć, kombinować i starać się... (Może dlatego – ku memu zdziwieniu – tak wielu ludzi nie skończyło FFVIII.) Poza tym nawet wtedy, kiedy nie wychodziło, albo kiedy trzeba było poświęcić czas na nabijanie statystyk, zawsze istniała motywacja, by brnąć dalej – bohaterowie i ich świat, zakończenie historii, które chcieliśmy poznać. Grając w demo FFXIII-2 przypominają mi się plastikowe rynny, w których poruszali się równie plastikowi bohaterowie trzynastki i od razu odechciewa mi się sprawdzania, co znajduje się za następnym rogiem (najpewniej kolejna nudna potyczka).

Moja rada: jeśli naprawdę chcecie zagrać w FFXIII-2, poczekajcie aż cena osiągnie pułap 50. złotych. Jakąkolwiek ocenę byście jej nie wystawili, gra nie jest warta ani złotówki więcej.