czwartek, 20 czerwca 2013

Resident Evil 6


Nie wiem, jaki jest japoński odpowiednik powiedzenia „Nie wszystkie grzybki w barszcz”, ale jedno jest pewne – ludzie odpowiedzialni za „Resident Evil 6” nigdy go nie słyszeli. To doprawdy niesamowite, że częścią, w której bohaterowie WRESZCIE potrafią chodzić i strzelać jednocześnie, można tak doszczętnie zawieść rzesze kibicujących serii graczy. Mnie nowa odsłona „Biohazardu” (japońska nazwa serii) zawiodła na pewno.

Capcom skupił się bardziej na „filmowości” tytułu niż na dobrej rozgrywce, dlatego w rezultacie dostajemy bardzo przeciętny shooter z widoku z trzeciej osoby, mnóstwo irytujących QTE, męczące i kompletnie niepotrzebne fragmenty ścigałkowe (skuter śnieżny, jeep, motor) ciemne, nudne miejscówki i szwankującą kamerę.

Właściwie jedynym dużym plusem jest co-op. Co prawda ostatni rozdział poświęcony bohaterce imieniem Ada nie miał tej funkcji, ale narzekania graczy zrobiły swoje i twórcy dodali poprawkę do gry, obdarzając Adę partnerem.

Przeciwnikom należy się osobny akapit. Mamy tu do czynienia z najgorszymi projektami w całej historii serii – wrogowie są tu bowiem obrzydliwi i niezmiernie frustrujący jednocześnie. Nieustające wrzaski szarego, irytująco żywotnego gluta, na którego nie sposób spojrzeć bez uczucia mdłości, potrafią wytrącić z równowagi, zaś boss, do którego trzeba pruć ołowiem przez bite pół godziny, jest denerwujący jak bachor drący japę za oknem w gorący dzień. Bossami są na przykład brodacz zmieniający się co kilka chwil ze zwykłego człowieka w gigantyczne monstrum przypominające dinozaura i na powrót w człowieka (a zmutowana masa zmienia się w powietrze?) albo goła, szarozielona baba obklejona śluzem. Doprawdy, nie potrafię powiedzieć, dlaczego Capcom uznało, że coś równie żenującego będzie fajnym celem strzelniczym.

Pierwszy raz się zdarza, by po skończeniu tytułu z serii RE, nie chciało mi się jeszcze raz przechodzić gry. Myśl o pustych, nudnych i idiotycznie ciemnych korytarzach, z których w lwiej części składają się miejscówki, o zbytecznych fragmentach ścigałkowych, obrzydliwych, niesamowicie irytujących przeciwnikach, długich i nudnych walkach z bossami, QTE i kamerze przestawiającej widok w najmniej odpowiednich momentach, podjudzała do ciśnięcia grą w ścianę. To zdecydowanie nie jest to, na co czekaliśmy po RE 5.

Ocena: 5/10


Plusy:
+ kooperacja
+ nareszcie chodzimy i strzelamy jednocześnie

Minusy:
- ciemne, nudne, puste korytarze
- beznadziejni, obrzydliwi i irytujący przeciwnicy
- męczący bossowie
- QTE
- elementy ścigałkowe
- kamera