„CSI – Fatal Conspiracy”
kupiłam za 15 złotych, ale już od początku miałam wrażenie, że przepłaciłam co
najmniej trzykrotnie. Najwidoczniej twórcy uznali, że gry bazujące na
popularnym serialu będą robić jak najtańszym kosztem. Tylko to tłumaczy,
dlaczego otrzymujemy tak szkaradne wykonanie manekinów… eee, znaczy postaci,
plastikowe miejscówki, okropną animację, rozgrywkę, która swoim poziomem
właściwie obraża dzisiejszą branżę wirtualnej rozgrywki i lichy scenariusz. O
poziomie dwóch ostatnich niech świadczy ten przykład – pod paznokciami ofiary,
która najwyraźniej walczyła z zabójcą (ślady przemocy), znajduję DNA jej
współlokatorki. Udaję się zatem do Brassa (postać z serialu; w grze służy
jedynie do wydawania zezwoleń na przeszukania miejsca zbrodni) po nakaz
aresztowania kobiety. A w odpowiedzi słyszę: „Nie widzę związku”.
Sama rozgrywka opiera się na monotonnym wyszukiwaniu dowodów
typu odcisk palca czy włos i wkładaniu ich do odpowiedniej maszyny w
laboratorium. Czasem trzeba poprzestawiać kolorowe klocki lub odtworzyć wzór szarych
linii z podanych bloków, co ma w jakiś dziwny sposób imitować dopasowywanie
kodów DNA albo odtwarzanie składu chemicznego przedmiotu. Jest to rzecz tak
infantylna i nudna, że aż dziw bierze, że ktokolwiek podpisał się pod gotowym
produktem. Gra jest przy tym koszmarnie liniowa. Niby wszystkie przygodówki są,
ale chyba żadna nie daje tego odczuć w równym stopniu, co nie dająca ci
możliwości popełnienia najmniejszego błędu CSI-FC.
Sterowanie nie jest wygodne, ale domyślam się, że przeniesiono
je wprost z wersji PC, gdzie gra się myszką. To jednak nie tłumaczy, dlaczego
parokrotnie musimy przesuwać kursorem do znudzenia, aż łaskawie, w jednym
konkretnym punkciku, wyskoczy nam ikonka użycia narzędzi. Tak, to stare
niedobre szukanie piksela, znane z dawnych przygodówek (i skaza niektórych z
nowszych), innymi słowy – niczym nieusprawiedliwiona żenada. Do tego dochodzi telefon komórkowy, za pomocą
którego badamy z grubsza przedmioty i co rusz przemieszczamy się z jednej
paskudnej, plastikowej miejscówki do drugiej. Czy naprawdę interfejs nie może
być bardziej przyjazny użytkownikowi? Czy to musi być tak niewygodne?
Werdykt? Bubel nie warty nawet złotówki. Jedyny plus mogę dać
za brak bluzgów, którymi bohaterowie chętnie rzucali w „Niezbitych dowodach”.